Bomb(k)owe święta trwają cały rok

Przemek Gałecki | Utworzono: 19.12.2014, 14:38
A|A|A

Ręczną pracę docenia rynek - bombki z Krośnic trafiają do Węgier, Anglii, Włoch czy USA - około 50 tysięcy rocznie. - Teraz przed nami ostatnie dni ciężkiej pracy, ale nie zamieniłby jej na żadną inną mówi Piotr Zduński, który wydmuchuje najróżniejsze kształty ze szkła do ponad 16 lat:. Pan Piotr dodaje: -Jakaś magia jest w palniku, w szkle, jak się widzi jak to szkło rośnie, co z nim można zrobić... Dla mnie na początku dmuchanie bombek to była czarna magia, ale od razu wiedziałem, że to jest właśnie to, co chcę robić w życiu.

W spółdzielni powstało około 5 tysięcy wzorów bombek. Większość z nich wymyśliła pani Ania, która przez 36 lat tworzyła najróżniejsze szklane ozdoby. Do dzisiaj ma w głowie jeden projekt, którego nigdy nie udało się zrealizować. - Klient chciał, żeby przygotować bombkę-szynę. Niestety nie da się, ale do dzisiaj siedzi mi w głowie co zrobić, żeby jednak udało się. Problemem jest materiał. Jeśli coś ma być długie i płaskie, to szkło robi się jeszcze bardziej podatne na pękanie, tym bardziej, gdy bombka ma dużo kantów. Bomba-szyna jest chyba niewykonalna - zdradza.

Za to wymarzony projekt zrealizował Piotr Zduński, dzisiaj to prawdziwy hit. - Dwa dni męczyłem się, jak wypalić w bombce dwie dziurki i otwór, a do tego przyczepić szklany haczyk. Nie było łatwo, ale dzisiaj ta bombka sprzedaje się bardzo dobrze - mówi Zduński.


Spółdzielnia robi także bombki-łabędzie czy bombki-żurawie. Wymyśliła je Pani Ania...w czasie przejażdżki rowerowej: Chciałam, aby powstało u nas coś co jest typowe dla naszego regionu. I udało się!

Maria Broda maluje bombki od trzech dekad i nie ukrywa, że kocha swoją pracę, ale najbardziej przed świętami. - Tu jednak też bywają ciężkie dni, gdy nic się nie udaje. Po prostu trzeba się z danym wzorem przespać, przemyśleć. Przychodzimy rano i od razu inaczej wygląda praca. Zaczynamy z innej strony, innym kolorem i wtedy się udaje - wyjaśnia.

A co w tym roku jest modne? Tzw. reflektor, czyli bombka z dziurką, jaką pamiętają nasi dziadkowie - mówi Agata Podgórska. A oprócz tego klasyka - bombki złote, czerwone, srebrne. Mój ulubiony etap tworzenia bombki to wydmuchiwanie. Przy palniku uspokajam się, wyciszam. Gdy pierwszy raz weszłam na "dmuchalnie" to wiedziałam, że chcę to robić. Dlaczego? Nie da się tego wytłumaczyć. Po prostu magia.

Od pracy przy bombkach bolą ręce, czy plecy, ale to najlepszy zawód na świecie - mówi Maria Broda. A jak wygląda choinka w jej domu? Nie ma dwóch takich samych bombek. - Później, jak siadamy przy drzewku komentujemy, które wzory wyszły lepiej, co można było jeszcze poprawić. No i myślimy co nowego zrobić na kolejne Boże Narodzenie.

Tagi:
REKLAMA