Recenzje Iana Pelczara: GOTTLAND (****)

Jan Pelczar | Utworzono: 06.11.2014, 08:35
A|A|A

Uczeni na słynnej praskiej FAMU młodzi filmowcy wzięli na warsztat genialną książkę reporterską i zabawili się z nią formalnie.

Nie zawsze udanie, ale za każdym razem odważnie. Dobrotliwa rada od autora książki "Gottland" - bestsellerowej i nagradzanej przez krytyków - by zapomnieć o literaturze w trakcie oglądania filmu - nie jest najlepsza.

Siłą ekranowego "Gottlandu" jest bowiem kontekst, który wypływa właśnie z książki. Bez tego tła, w świadomości widza, obraz wiele traci. Acz i zestawienie z książką wprawionego autora jest dla twórców nowelowego filmu trudne.

PRZECZYTAJ i POSŁUCHAJ: Nowa książka Mariusza Szczygła będzie o Dolnym Śląsku

U Mariusza Szczygła był obraz Czech i czechosłowackiej historii, otwarty na dowolne interpretacje. Jedną z nich reportażysta cytował przed wrocławskim pokazem: "my, Czesi, od sześciuset lat warzymy piwo, ale dopiero pan nam przypomniał, że ono jest gorzkie" - w tej, zasłyszanej od południowego sąsiada, recenzji, zawiera się kwintesencja książkowego "Gottlandu". W filmowej wersji efekt był nie do uzyskania, bo zabrali się za nią sami Czesi.

POSŁUCHAJ: Cała rozmowa z Mariuszem Szczygłem

Dobrze, że Szczygieł do ich pracy się nie wtrącał, bo rzeczywiście zbiór jego reportaży był jedynie inspiracją i punktem wyjścia. W przypadku wiernych czytelników wspomniana dobrotliwa rada działa dobrze - nie można się spodziewać wiernie odtworzonych reportaży, dostajemy raczej filmowe eseje, najczęściej z głosem narratora. Niestety, w większości przypadków, także z tezą. Najczęściej o współczesnym świecie, pozbawionym już nawet miejsca na ideały, co dobitnie wykazuje nowelka o problemach z przestrzenią po wyburzonym przed dekadami pomniku Stalina na wzgórzu Letna w Pradze. O tej części słyszałem najwięcej dobrych słów od widzów po wrocławskiej premierze "Gottlandu", chociaż mnie podobała się najmniej, ze względu na zbyt dosłowne obrazowanie tezy formalnym zabiegiem z modelem pomnika. W innych częściach forma udała się moim zdaniem o wiele lepiej. Pierwsza nowela nakręcona została tak, jakby kamera jechała cały czas po taśmie produkcyjnej. Bo właśnie o zmianach związanych z wprowadzeniem kolejnych nowości technologicznych opowiada ta część dokumentalnej serii.

//www.radiowroclaw.pl/img/articles/38678/Recenzje-Iana-Pelczara-GOTTLAND-1.jpg

Od początku współczesny świat pokazywany jest jako miejsce, które funkcjonuje dzięki sile rozpędu. Końcowa część obrazuje dramatyczny sposób wypisania się z tej maszynerii. Nawet części najbardziej historyczne, wracające do kochanki Goebbelsa - czeskiej aktorki Lidy Baarovej - i pisarza Eduarda Kirchbergera, wybrzmiewa gorzką oceną obecnej rzeczywistości. "Ludzie odrzucają wartości, które czyniły ten świat lepszym" - te słowa wybrzmiewają w filmowym "Gottlandzie" jako motto.

REKLAMA

To może Cię zainteresować