Możesz się przejechać na Polbusie

Przemek Gałecki | Utworzono: 05.08.2014, 08:42
A|A|A

fot. Drzymek (Wikimedia Commons)

Wrocławska spółka Polbus prowadzi przewozy autobusowe przede wszystkim na terenie Dolnego Śląska. Bilety kupuje się u kierowcy. Dawid Ługowski przez lata był rewizorem w dziale kontroli Polbusu i twierdzi trafił na oszustwa, których dopuszczają się kierowcy autobusów. Ci mieli drukować klientom bilety np. na połowę trasy z Wrocławia do Jelcza Laskowic, mimo, że podróżni wsiadali na dworcu we Wrocławiu.

- W przypadku kontroli groziłby im mandat. Poza tym, gdyby doszło do kolizji, nie byliby objęci ubezpieczeniem - mówi Ługowski.

A zysk z oszustwa trafiał jakoby do kieszeni kierowcy - zaledwie kilka złotych, ale ważna jest skala. Każdy autobus przewozi dziennie kilkaset osób, a proceder miał trwać od lat. Konsekwencje? Brak, mimo, że rewizor zawiadomił o oszustwach prezesa firmy Krzysztofa Balawejdera. O donosach dowiedzieli się za to kierowcy. - Usłyszałem, że będę bulgotać w odrze - opisuje Ługowski.

Rewizor nie dał się jednak zastraszyć, i wspólnie ze swoją mamą, Elżbietą Ługowską, kasjerką w Polubusie, złożyli w prokuraturze doniesienie o możliwości popełnienia przestępstwa. Ługowscy informują także śledczych, że sprawę od miesięcy zna prezes spółki.

- Podejrzewam, że w zemście za to kazał zakleić moje stanowisko szybą z pleksi - opowiada Elżbieta Ługowska. Potwierdza te informacje Agata Kostyk-Lewandowska, z Okręgowego Inspektoratu Pracy we Wrocławiu. - Najpowazniejszą nieprawidłowoością było zorganizaowanie miejsca pracy w miejscu, gdzie nie było dostępu do światła dziennego - informuje Kostyk-Lewandowska.

Czy szefostwo firmy tępi pracowników, którzy informują o nieprawidłowościach a stara się ukryć oszustwa? Staramy się umówić na rozmowę z prezesem zarządu Krzysztofem Balawejderem. Wydaje się, że nie będzie z tym większych problemów, bo w rozmowie telefonicznej zaprasza na spotkanie. Niestety na miejscu pan Balawejder odmawia udzielenia jakichkolwiek informacji, także przy wyłączonym mikrofonie i wychodzi z biura.

Sprawą za to - i to w kilku postępowaniach - zajmuje się prokuratura. Jednak śledztwo dotyczące nieprawidłowości w spółce już raz umorzono. Dlaczego tłumaczy Jakub Przystupa z Prokuratury Okręgowej we Wrocławiu: - Decydujące znaczenie miało zeznanie przedstawiciela spółki, który podał, że po kontroli nie stwierdzono uchybień.

- Z każdej kontroli pisałem notatki służbowe. Były też zdjęcia, wydruki. Mimo to prezes zeznał, że nie było oszustw, że nie czuje się pokrzywdzony i nie żąda ścigania kierowców - mówi Ługowski.

Dlatego Sąd Rejonowy uchylił postanowienie prokuratury i nakazał powtórne zbadanie nieprawidłowości. W tym czasie Dawid Ługowski został pobity i odchodzi z firmy Polbus. Sprawą za to interesuje się skarbówka, bo wbijanie na kasy fiskalne krótszych tras oznacza także stratę dla skarbu państwa. Michał Karczmarek, rzecznik Urzędu Kontroli Skarbowej we Wrocławiu potwierdza, że prowadzone jest postępowanie przygotowawcze w tej sprawie, jednak nie zdradza szczegółów.

Pracują tej prokuratorzy, którzy badają sprawę pobicia Dawida Ługowskiego, a także rozpoczęli zupełnie nowe śledztwo. - Dotyczące opisanych wyżej nieprawidłowości w działalności spółki. Ale dla dobra postępowania nie możemy udzielać bliższych informacji - mówi Przystupa.

Tymczasem po wznowieniu śledztwa Elżbieta Ługowska została dyscyplinarnie zwolniona z firmy. Jej syn do dzisiaj nie może znaleźć nowej pracy.

REKLAMA

To może Cię zainteresować