Tauromachia: Miały być dzieła sztuki, są odbitki

Radio RAM | Utworzono: 30.07.2014, 08:42 | Zmodyfikowano: 30.07.2014, 09:02
A|A|A

fot. archiwum prw.pl

Wrocław szumnie zaprasza mieszkańców na wystawę "Tauromachia - walka byków" reklamując ją jako niezwykły zbiór dzieł Picassa, Dalego i Goi. Jednak już po otwarciu ekspozycji pojawiło się mnóstwo znaków zapytania co do jakości tych prac.

Wątpliwości powstały tuż po tym, jak skrzynie z dziełami przyjechały do Wrocławia zostały otwarte, eksperci w białych rękawiczkach zaczęli je wyjmować...

- Niektóre dzieła są reprodukcjami, jeżeli chodzi o kwestie Goi. No, tego się nie spodziewałem. Można powiedzieć, że było jakieś drobne rozczarowanie - komentował Ryszard Wójtowicz, konserwator sztuki.

POSŁUCHAJ:

Drobne rozczarowanie przybierało na sile po otwarciu wystawy. W środowisku artystycznym Wrocławia zawrzało. Nieoficjalnie pojawiły się komentarze, że do stolicy regionu galeria miejska sprowadziła wystawę typu "tani armani"- odbitki w pięknym opakowaniu. Trudno było jednak namówić kogokolwiek na ocenę wystawy, za którą miasto - w ostrożnych szacunkach - zapłaciło 3 mln zł a w nieostrożnych - nawet 5 mln zł. Udało się jednak doprosić o opinię kilka osób.

ZOBACZ TEŻ: Mieliśmy zarabiać na Marilyn, ale nie mamy praw do wizerunku

Szefowa Muzeum Współczesnego we Wrocławiu Dorota Monkiewicz: - Mnie na tej wystawie największą radość sprawiło wideo, które jest pokazywane w korytarzu na piętrze. Myślałam, że sobie zobaczę słynny film, gdzie Picasso maluje na szybie, ale patrzę, że to nie jest Picasso i się zastanawiam, co się dzieje, kim jest ten mężczyzna, który maluje tego byka na szybie. Nie dowiedziałam się tego, ale za to na koniec tego malowania ten pan sprayem podpisuje "I'm not Picasso".

Dyrektor Muzeum Narodowego we Wrocławiu Piotr Oszczanowski: - Ja powiem tak... czy ona jest dobra... Inaczej postawię pytanie - na pewno jest to wystawa, która w moim odczuciu jakby nie spełniła oczekiwań. Tu rzeczywiście liczyłem na to, co wstępnie mówiono o tym, co będziemy oglądać. Rysunki. Ba! Będziemy oglądać obrazy. Padały też deklaracje, że zobaczymy karton przygotowawczy do tego genialnego dzieła Picassa. No okazało się, że to co dziś oglądamy, to nie do końca jakby się pokrywa z pewnymi anonsami, zapowiedziami.

Wystawę firmuje Europejska Stolica Kultury we Wrocławiu. Szef ESK, Krzysztof Maj przyznaje, że w mieście rzeczywiście nie ma największych dzieł Picassa czy Goi, ale w 2016 roku mają być inne: - Te największe arcydzieła pojawią się u nas właśnie w tym okresie. Tego wątku merytorycznego to... tu będą się zawsze spory pomiędzy krytykami, pomiędzy organizatorami tej wystawy i myślę, że kurator, Mirosław Jasiński z naszej strony w tym sporze, czy w tej dyskusji będzie dużo lepszą osobą ode mnie.

Co zatem ma w tej sprawie do powiedzenia szef galerii miejskiej, Mirosław Jasiński? - No jestem zadowolony, bo po pierwsze w momencie, kiedy negocjowana była wystawa w zeszłym roku i podpisywana, mowa była o 210 dziełach, a mamy ich 350.

W opinii dyrektora galerii to wystawa wybitna, a co z wątpliwościami? - Każdy może mieć wątpliwości, ale musi je uargumentować - odpowiada Jasiński.

Argumenty? No to po kolei:

Największy hit tej wystawy to karton do dzieła Pabla Picassa "Guernica"
Szefowa Muzeum Współczesnego we Wrocławiu Dorota Monkiewicz: - Na wystawie to wszystko jest prawidłowo podpisane, czyli już wiemy, że to nie jest pastel. To nawet nie jest pastel, to jest jakiś gwasz do "Guerniki" Picassa. Jest prawidłowo podpisany, że jest to jakaś nieznana żona nieznanego rzeźbiarza, który był w kręgu Picassa.

Szef galerii miejskiej, Mirosław Jasiński: - Nie, nie, nie. Zaraz, zaraz. Zacznijmy od kartonu, który jest oryginałem. Te wszystkie rzeczy madame Durrbach są oryginałami (...)

Tej rozmowy lepiej posłuchać:

W swoich pamiętnikach pani Durrbach napisała, że dostała zgodę Picassa, ale kiedy robiła kopię - tę prezentowaną we Wrocławiu... artysty nie było w Paryżu.

I kolejne wątpliwości: - Na tej wystawie są grafiki, zarówno Goi jak i Picassa, jak i Salvadora Dali. Tu mamy przypadek taki, że są to grafiki wysoko nakładowe. Są to wydawnictwa komercyjne. I możemy tam zauważyć grafikę numer 100-któryś z nakładu ponad 200 sztuk, ponieważ tam passe-partout nie zasłania tej informacji. Czyli takie, które można kupić w sklepie czy słabszej galerii za kilkaset euro po prostu, albo mamy wręcz do czynienia z odbitkami, które powstały po śmierci artystów. To jest najbardziej uderzające w tej wystawie.

Szef galerii, Mirosław Jasiński:


Na wystawie we Wrocławiu są też cenne dzieła to seria pochodząca ze zbiorów z muzeum w Maladze i to trzeba podkreślić: - To jest po prostu ten słynny szkic byka Pablo Picasso, który ja znam jeszcze z reprodukcji w książce do plastyki, a na plastykę chodziłam we wczesnych latach 70-tych. Właściwie jest to chyba jedyne wypożyczenie z muzeum na tę wystawę. Ono jest wiarygodne i rzeczywiście jest to niewielki nakład tych grafik - osiemnaście.

Pozostaje jednak pytanie: Cy mieszkańcy przed zaproszeniem ich na wystawę nie powinni dokładnie wiedzieć na co wydają 40 zł? Tyle poza tańszymi poniedziałkami kosztuje bowiem ekspozycja. Na początku organizatorzy mówili nawet, że będą obrazy, choć teraz trudno im się do tego przyznać:

Mirosław Jasiński: A kto powiedział o obrazach?
Radio Wrocław:
Była na samym początku, na pierwszych konferencjach była panie dyrektorze mowa, że będą obrazy...
Mirosław Jasiński: Nie, nie, nie, nie.

Zacytujmy zatem wypowiedź Mirosława Jasińskiego w Gazecie Wyborczej we wrześniu 2013 r.:

Dziś Mirosław Jasiński Radiu Wrocław mówi tak: - No nie wiem, być może oczekiwano, że będą tutaj dzieła olejne. Tylko że ta wystawa kosztowałaby wtedy 20 razy drożej.

Dyrektor Muzeum Narodowego we Wrocławiu Piotr Oszczanowski: - Informacja, z czym mamy do czynienia tam jest zawarta. Każdy podpis informuje uczciwie, że oto jest grafika. Dociekliwy stwierdzi, że to jest oczywiście 81. odbitka czy 103. Że, no nie ma obrazu, jest wydruk komputerowy. No, to zgadza się. Krótko mówiąc - mamy to, co mamy no i jak się okazuje, ludzie przychodzą.

I rzeczywiście. Zwiedzający są zadowoleni. Czy mają świadomość, że nie są to oryginały?



Pan Mathias przyjechał do Wrocławia z Drezna i był bardzo zadowolony...

Za przygotowanie wrocławskiej wystawy odpowiedzialny jest duet kuratorek z Czech i Włoch - stowarzyszenie Art for Public. Nie są znane w środowisku artystycznym i nikt nie chce ich oceniać.

Obie panie zasłynęły w 2010 roku gdy zaprezentowały w Pradze wystawę Modiglianiego. Ekspozycja wywołała dyskusje i kontrowersje ze względu na podważenie autentyczności większości wystawianych prac. Podobnie kontrowersyjna okazała się wystawa domniemanych „włoskich rysunków” Francisa Bacona z kolekcji Cristiano Lovatelli Ravarino.

Ekspozycja "Tauromachia - walka byków" kończy się 16 listopada. Na ten dzień zaplanowano też wybory samorządowe

REKLAMA

To może Cię zainteresować