Park Kulturowy: Jest zielone światło

Sylwia Jurgiel, Leszek Mordarski | Utworzono: 10.04.2014, 10:11 | Zmodyfikowano: 10.04.2014, 16:32
A|A|A

fot. Radio RAM

We Wrocławiu powstanie Park Kulturowy. Tym samym ograniczona zostanie liczba reklam, szyldów i banerów m.in. na Starym Mieście, Wyspach Odrzańskich, Ostrowie Tumskim i placu Kościuszki. Uchwałę w tej sprawie przyjęli radni.

Urzędnicy argumentują, że krzykliwe ekspozycje np. na elewacjach pojawiają się często bez zgody konserwatora zabytków. Wiceprezydent Adam Grehl mówi, że wierzy w powodzenie idei. Wrocławscy radni mają wątpliwości, ale podkreślają, że po wejściu w życie nowego prawa będzie 12 miesięcy na przygotowanie właścicieli restauracji czy sklepów. Mirosława Stachowiak - Różecka z PiS ma nadzieję, że mówi nam, że tej nowości wszyscy muszą się nauczyć.

Uchwała o Parku Kulturowym we Wrocławiu ma wyregulować  m.in. kwestie dotyczące jednolitego wyglądu witryn,  prezentowania reklam oraz handlu na ulicach w centrum.

Uchwała od samego początku budziła kontrowersje - obszar parku ma obejmować 210 hektarów uznanych za pomniki historii, czyli oprócz Starego Miasta i wysp również Ostrów Tumski, ogród botaniczny, Promenadę Staromiejską i plac Kościuszki.

Urzędnicy przekonują, że w tej chwili reklamy są tam rozwieszane nielegalnie i bez zgody konserwatora zabytków. Projekt uchwały przewiduje regulacje dotyczące m.in. wyglądu witryn, prezentowania reklam oraz handlu na ulicach. Wiceprezydent Adam Grehl podkreśla, że dzięki wprowadzeniu tych zasad odzyskamy piękno miasta.

Przygotowane przez Radę Miejską propozycje nowych przepisów były omawiane z mieszkańcami i przedsiębiorcami. W połowie grudnia na publiczną debatę dotycząca projektu przyszło kilkadziesiąt osób między innymi wiceprezes wrocławskiej izby gospodarczej. Ewa Mokrzycka pytała o koszty wprowadzenia zmian. Dyskusyjna jest też m.in. sprawa jednolitego wzoru kiosków handlowych - jakie "ciało" wybierze modelowe stoisko, ile ich powstanie, kto za nie zapłaci, w końcu jaka firma je stworzy (a więc na nich zarobi). Co z funkcjonującymi już we Wrocławiu, mało tego zaakceptowanymi przez miasto, stoiskami w centrum.

O tym, jak stolica Dolnego Śląska wyglądałaby bez reklam można się przekonać wchodząc na blog tajemniczywroclaw.pl. Jego autor, Grzegorz Pietrzak, zrobił symulację:

Kliknij na zdjęcie, by przejść do galerii

Inspiracją dla władz Wrocławia jest Krakowski Park Kulturowy
Park Kulturowy Stare Miasto działa pod Wawelem od czerwca 2012 roku. W ciągu pierwszego półrocza funkcjonowania urzędnicy zinwentaryzowali ponad 10 tysięcy obiektów, m.in. szyldów, gablot, tablic. Ustalano czy zostały umieszczone zgodnie z prawem czy nielegalnie. Np. na kamienicach przy ulicy Floriańskiej były zamontowane 342 różnego typu elementy reklamowe, z czego legalnych było tylko 86.

Co w krakowskim w parku zabronione? Znaki, tablice i szyldy nie mogą mieć jaskrawej kolorystyki, a markizy i daszki nie mogą zasłaniać detali architektonicznych budynków. Wielkoformatowe reklamy umieszczone na rusztowaniach na czas remontu elewacji mogą wisieć na budynku nie dłużej niż rok. Nie można dowolnie zmieniać wystroju budynków frontowych, kształtu dachów i wysokości kalenicy, a także kolorystyki elewacji.

Różnice między Wrocławiem i Krakowem
Kraków na długo przed wprowadzeniem w życie restrykcyjnych przepisów prowadził akcję "reklama za reklamę" - ci, którzy zdecydowali się na dostosowanie szyldów i reklam do nowych wymogów, mogli się za darmo reklamować na miejskiej stronie internetowej. Kampanię informacyjną prowadzono także w portalach społecznościowych. Po podjęciu uchwały w urzędzie miejskim uruchomiono punkt informacyjny, a właścicielom nieruchomości strażnicy miejscy wręczali ulotki.

We Wrocławiu, co prawda wprowadzanie uchwały wciąż jest w powijakach, ale zręby jej zapisów dają już obraz zmian w centrum - czego nie wolno, a co wolno będzie robić. Miasto chwali się rozpoczętymi konsultacjami, ale jak na razie na nich poprzestaje. Wciąż nie ma mowy o ewentualnych zachętach (na wzór krakowskich) czy udogodnieniach dla funkcjonujących w centrum przedsiębiorców i osób prywatnych, nierzadko czerpiących korzyści z zawieszonych reklam.

Komentuje Leszek Mordarski:

- Wiedeńskie dostojeństwo, paryska elegancja, czy londyński rozmach i blichtr. Wrocław wzorem Krakowa rozważa oczyszczenie centrum miasta ze szpecących stare kamienice i historyczną zabudowę wielkich reklam. Zniknąć powinny też przybytki handlu, wobec których z pełną premedytacją używam określenia "koszmarne budy". Unosi się nad nimi aura snack baru, przemieszana z wyziewami pchlego targu. Asortyment zaś lokuje się między tunezyjską medyną a warszawskim Różyckim.

Zamysł szczytny i ze wszech miar godny polecenia - jak zwykle jednak w naszych realiach, kaduk rządzi detalami. Ochrona architektonicznych perełek na Rynku i w okolicy, to cel jaki przyświeca twórcom uchwały o stworzeniu we Wrocławiu "Parku Kulturowego Stare Miasto". Tak jak wszystkie drogi prowadzą do Rzymu, tak każda rozmowa o sztuce w końcu sprowadza się do pieniędzy i jej roli w życiu. Victor Cousin ukuł w XIX wieku zwrot "sztuka dla sztuki", który w Polsce pochwycił m.in. Stanisław Przybyszewski. Jego istotą było założenie, że dzieła artystów, nasza historyczna spuścizna i dokonania dawnych pokoleń na niwie artystycznej powinny być źródłem li tylko doznań duchowych.

Przedstawiciele utylitaryzmu w sztuce, mieli zgoła odmienne zdanie. Dzieła artystów - jak postulowali - powinny być źródłem ludzkiej szczęśliwości, także tej doczesnej i bardzo przyziemnej. To prawda, że na tym gruncie wyrosły m.in. socrealizm i sztuka zaprzęgnięta do nazistowskiej machiny w Niemczech. Na tym samym gruncie zakiełkowała też jednak wrocławska WUWA - dzieło architektów jak najbardziej praktyczne, którymi dziś chcemy się szczycić, które dziś jest jednym z wyznaczników wolnej wrocławskiej myśli.

Przykładem reklamy doskonale wkomponowanej w otoczenie (a może tylko mnie się tylko wydaje) - baneru nawiązującego do przedwojennych tradycji miasta, a z drugiej strony jak najbardziej nowoczesnego, który ma przyciągać wzrok i skłaniać do wydawania pieniędzy - jest umieszczone na kamienicy przy Piłsudskiego logo Boscha. Rozumiem, że wrocławski magistrat całym swym autorytetem zadba o to by pozostały reklamy, które nie szpecą, mało tego zapadają w pamięć jako wizerunek miasta. Obawiam się jednak, że machina "przemieli wszystko jak leci". Ja osobiście niezmiernie żałuję, że nie ma już na Świdnickiej "Baru Barbara". I choć może to mi być poczytane za prywatę, postuluję przywrócenie reklamy tego niegdysiejszego przybytku studentów i zdrożonych wędrowców.

Kraków od półtora roku tworzy Park. Spośród 10 tysięcy banerów, reklam i witryn co najmniej połowa w końcu pójdzie tam pod nóż. We Wrocławiu może być podobnie. Jestem za, a nawet przeciw. Koszty będą duże, płacz będzie głośny, a interesy wybranych znowu kokosowe. Pędzącym do zmian polecam tylko jedno zdjęcie - obraz, który wbija nam się w oczy przy niemal każdej relacji z Londynu. Wizerunkiem miasta, znakiem znanym na całym świcie, miejscem przyciągającym turystów jak wieża Eifla jest Piccadily Circus. Plac zdominowały TDK, Fosters i Sanyo.

REKLAMA

To może Cię zainteresować