Zakaz wychodzenia na przerwy!

Martyna Czerwińska | Utworzono: 12.02.2014, 13:39 | Zmodyfikowano: 12.02.2014, 12:40
A|A|A

fot. Wikipedia

Dzieci "nie muszą" na wszystkie przerwy wychodzić z klasy - to decyzja dyrekcji Szkoły Podstawowej nr 3 przy ul. Bobrzej we Wrocławiu.

Informacja wywołała na antenie Radia RAM wielką falę krytyki.

- To jest nonsens! - oburzali się nasi Słuchacze:

Zdaniem rodziców uczniowie klas I-III to wulkany energii i nie można zabronić im zabawy na korytarzu:

Dyrektor placówki obawia się jednak o ich bezpieczeństwo i hałas. - To nie jest miejsce na bieganie - tłumaczy. Kuratorium Oświaty we Wrocławiu przyznaje, że klasy powinny być wietrzone i chociażby z tego względu przerwy powinny odbywać się na korytarzu.

Komentuje Martyna Czerwińska:

Dzwonek na przerwę - każdy z nas wie, jak dzieci czekają na tę chwilę odpoczynku. Mogą pobiegać, pooddychać świeżym powietrzem na szkolnym boisku, albo chociaż pospacerować po szkole. Korytarz to miejsce nawiązywania nowych, pozaklasowych kontaktów. To właśnie tam toczy się ważna część szkolnego życia.

Trudno mi sobie wyobrazić, aby tą przyjemność dzieciom odbierać. Spędzanie przerw w czterech ścianach nie może się skończyć dobrze. Mało tego - wydaje mi się, że nauczyciele strzelają sobie sami w kolano. Dzieci w wieku 7-10 lat to wulkany energii.

Jeśli nie pozwolimy im się wybiegać, to trudno oczekiwać pełnego skupienia podczas lekcji.

Jeśli udaje się dopilnować bezpieczeństwa podczas jednej przerwy "korytarzowej", to podejrzewam, że zrobienie tego na kolejnych jest tylko kwestią dobrej woli i chęci podjęcia wysiłku. Poza tym - uczmy najmłodsze pokolenie, że ich zdanie też jest ważne, że bierzemy je pod uwagę, dyskutujemy, słuchamy, wspólnie decydujemy.


Dyrektor Irena Sienkiewicz-Szyperska najpierw zgodziła się na nagranie, a później zrezygnowała. Jej zdaniem temat jest błahy, a rodzice zrobili błąd zawiadamiając o sprawie media więc publicznych wypowiedzi nie będzie. Poza mikrofonem wyjaśniła, że przerwy owszem odbywają się w klasach, ale nie wszystkie. Jej zdaniem, jedna "korytarzowa" w ciągu dnia wystarczy. Poza tym jak powiedziała dzieci mają WF i tam mogą się wyszaleć.

- Korytarz nie jest na to odpowiednim miejscem, musimy dbać przede wszystkim o bezpieczeństwo - podkreślała. - Przecież w ogromnej większości szkół udaje się to zorganizować. Na korytarzach muszą dyżurować nauczyciele. Tego wymaga prawo - odbijają piłeczkę rodzice.

Dyrektor domyśla się jednak, że ich sprzeciw to wynik zupełnie czego innego. - Jeśli dzieci zostają w klasie to widać kto dostał drugie śniadanie, a kto nie. Wszystko wychodzi na jaw. I to najprawdopodobniej nie podoba się rodzicom - przekonuje.

- To nonsens - odpowiadają zbulwersowani opiekunowie.

Kuratorium Oświaty we Wrocławiu przyznaje, że dzieci powinny mieć gdzie i kiedy dać upust energii. - W tym wieku to bardzo istotne - mówi Janina Jakubowska z kuratorium, ale przyznaje, że z rozmowy jaką przeprowadziła z dyrekcją szkoły wynika, że podczas krótkich przerw w klasie dzieci gimnastykują się na dywanie.

Czy to wystarczy? Rodzice twierdzą, że nie. Kuratorium przyznaje racje rodzicom i dodaje, że klasy powinny być opuszczane chociażby po to, aby można je było przewietrzyć. "To nie sprzyja myśleniu" - wyjaśnia.

Jak się okazuje problem dotyczy nie tylko tej placówki. Do Radia RAM zgłosił się absolwent jednej ze szkół podstawowych w centrum Wrocławia, który bardzo źle wspomina przerwy. "Nauczyciele zabraniali wychodzić na dwór nawet kiedy była ładna pogoda. Czasami nawet z klasy. Kiedy udało nam się wymknąć żeby pograć w piłkę na boisku, czekali na nas, by wpisać uwagi do dzienniczka. Co to za uwaga, nonsens!" - opowiada chłopak.

O podobnych przypadkach opowiadali też nasi Słuchacze na antenie. "Przerwa i życie, które toczy się na korytarzu to bardzo ważna część edukacji" - podkreślali zgodnie.

REKLAMA

To może Cię zainteresować