BLING RING ***** (Recenzja)

Jan Pelczar | Utworzono: 26.06.2013, 13:52
A|A|A

I nadal potrafi bezbłędnie uchwycić momenty cudzej fascynacji przepychem, zagłuszającym społeczne nieprzystosowanie. Wtorkowy wieczór, we wrocławskim klubie Alibi rozpoczyna się koncert Coco Rosie. Publiczność, zachęcona do przyjścia przez naszego radiowego kolegę, organizatora występu, Maćka Szabatowskiego, szczelnie wypełnia wnętrze przy Placu Grunwaldzkim. Gdy rozbrzmiewają pierwsze takty, w górę idą telefony komórkowe. W rytm kilku początkowych utworów rejestrowane są filmy, robione zdjęcia. Bez własnej fotografii i wrzuconego do sieci nagrania, udział w koncercie nie byłby pełen. Wydarzenie muzyczne przestaje istnieć na pierwszym planie, najważniejsze jest uczestniczenie w imprezie towarzyskiej. Część osób po wykonaniu fotek pod sceną od razu przechodzi w tryb online, wrzuca swoje zdobycze na odpowiednie portale, po czym wycofuje się do rozmów i drinków.

Podobne gesty wykonują bohaterowie „Bling Ring”. Imprezy rozpoczynają się od wykonania fotografii i udostępnienia ich za pomocą mediów społecznościowych. Zdobycze młodocianego gangu, okradającego celebrytów zyskują na prawdziwej wartości po ich sfotografowaniu, a przynajmniej po uwiecznieniu zadowolonych, odurzonych twarzy, pozujących z wachlarzami banknotów. Jeśli dzisiejsi celebryci świecą światłem odbitym, to co mamy powiedzieć o czlonkach Bling Ring, zapatrzonych na kreacje, w których gwiazdy plotkarskich stron internetowych pozują na tle promocyjnych ścianek, na sponsorowanych imprezach. Kradzież, na początku będąca źródlem ekscytacji, zysku i pozornego zbliżenia fana do idola, staje się elementem marketingowej kreacji wizerunku, desperacką walką o własne 5 minut sławy, zwanej dziś w Polsce fejmem.

W sobotnie popołudnie między innymi o tym rozmawiali we wrocławskim Kinie Nowe Horyzonty profesorowie Zygmunt Bauman i Mirosław Bałka. Pytani o to, czy nie mieli wątpliwości przed opublikowaniem zapisu wspólnych spotkań i dyskusji oraz zdjęć z intymnego zacisza własnych pracowni, zwrócili uwagę, że we współczesnym świecie zniknął lęk przed utratą intymności. Istnieje jedynie strach przed tym, że nasza najgłębiej sięgająca ekspozycja, nikogo nie zainteresuje. W myśl tej zasady członkowie Bling Ring nie popełniali błędów, działając w amatorski sposób, wystawiając się na zdemaskowanie. Nieprzemyślane byłoby przesadne utrudnianie śledztwa, omijanie monitoringu i skrupulatne zacieranie śladów. Wpadka była sukcesem, pozwoliła jednej z członkiń gangu odsiedzieć wyrok w tym samym więzieniu, do którego trafiła jej ulubiona gwiazda, wyrocznia stylu ubierania, prawdziwy wzorzec do naśladowania: Lindsay Lohan.

Nie wiem, czy sam „Bling Ring” wypromuje kolejne ikony: aktorstwo jest tu chyba na zbyt wysokim poziomie. Znana z „Harry’ego Pottera” Emma Watson, i jedna z bohaterek „Wpadki” Leslie Mann wypadają tu szczególnie wiarygodnie w rolach córki i matki, jakby żywcem wyjętych z wywiadów udzielanych przez kandydatki w konkursach piękności. Israel Broussard, kreowany na głównego bohatera, pozwolił zbudować ciekawą ramę fabularną i dobrze wypadł w zestawieniu z fetyszem Coppoli, pojawiającym się w kolejnym jej filmie: różowymi szpilkami. Wokół powracającego u autorki „Między slowami” symbolu alienacji, rury dla striptizerek, okręca się niedawna Hermiona. W takich momentach filmowi „Bling Ring” najbliżej do Spring Breakers. Tyle że Coppola jest bliższa realiom od Harmony’ego Korine’a.

Lektura artykułu z „Vanity Fair”, stanowiącego podstawę scenariusza filmu Sofii Coppoli, uświadamia jak wiernie odtworzone zostały na ekranie charakterystyki czlonków gangu. Bling Ring chciał porównywać się do romantycznej historii w stylu Bonnie i Clyde, ale więcej w tym było przypadku uproszczonego postrzegania świata, sekciarskiej pustoty umysłowej i braku refleksji. Nikły stopień zainteresowania otoczeniem w swoistej klasie wyższej, zamieszkującej przemyślane co do kafelka rezydencje najlepszych dzielnic Los Angeles. Coppola nie moralizuje na ten temat, po prostu odtwarza sytuacje, idealnie komponując całość. Pomógł jej w tym autor zdjęć Harris Savides. Operator Gusa van Santa umarł w trakcie zdjęć, jego pracę dokończył, z dobrym skutkiem, Christopher Blauvelt.

Od pierwszego spotkania młodzieży w szkole dla wyrzutków po medialne konsekwencje ich późniejszej przestępczej aktywności, relacja Bling Ring z mediami stanowi najbardziej zatrważający element filmu. Przymierzanie cudzych ubrań i kradzieże na łączną kwotę ponad 3 milionów dolarów to jedna strona medalu. Drugą jest czynienie z tępych nastolatków, biegłych jedynie w nazwach marek świata mody i nazwiskach celebrytów świata kultury popularnej, kolejnych figur tej samej szopki. Pozornie członkowie Bling Ring powinni być skazani na życie planktonu, żerującego wokół grubych ryb. Współczesny ocean pozwala zaistnieć nawet żyjącym z resztek i odpadków, byle właściciel pokarmu i naskórka bił wystarczającym blaskiem. Sofia Coppola opowiada o samonapędzającej się karuzeli z ‘wanna be madonnami’.

REKLAMA