"Midnight in Paris"

Jan Pelczar | Utworzono: 09.09.2011, 15:41 | Zmodyfikowano: 09.09.2011, 15:42
A|A|A

Fot. mat. prasowe

Pokazał, że warto zakochać się w fantazji, nawet jeśli rzeczywistość zwycięży, a po marzeniach zostanie jedynie spacer w deszczu z namiastką.

Woody Allen
od dawna mógł uchodzić w Nowym Jorku za człowieka renesansu. Reżyserował, pisał, chodził na boks i do opery, grał na klarnecie. Dopiero od niedawna jednak zaczął być niczym artysta Renesansu. Kolejne dzieła tworzył tam, gdzie je zamówiono. Po Londynie i Barcelonie przyszedł czas na Paryż. A wtedy wymyślił sobie człowiek renesansu bajkę o złotym wieku.

Prosta historia z morałem o niezgodzie na czasy, w których żyjemy i tęsknocie za starym, lepszym wczoraj zderza się w filmie Woody’ego Allena z istotą filmowego doświadczenia. Allen sięga po banalne skojarzenia i przemyślenia w pościgu za „belle epoque”, ale dotyka za ich sprawą najbardziej czułych przeżyć kinowego eskapizmu. Allen nie poucza widzów, że powinni domagać się od filmu czegoś więcej. Daje im schronienie od codzienności, a jeśli tylko będą chcieli to pójdą śladem niezwykłej galerii postaci, którą przedstawia im na ekranie.

Dotyka też Paryża zmysłowo - celowo nieostra sekwencja początkowa to jak rozmazane wspomnienie z podróży do jedynego w swoim rodzaju miasta. Jazz podkreśla zieleń paryskich drzew, rozmyty obraz przypomina o nadsekwańskich porankach, kiedy jedynie kawa pomagała otworzyć oczy, a kamera wędruje jedynie po miejscach znamiennych, paryskich ikonach, codzienność mieszkańców nie będzie Allena interesować. „Wyruszamy do Paryża snów i marzeń, rzeczywistość zostawiamy tym biednym ludziom, którzy głosują na Republikanów” - zdaje się mówić Allen przez cały film. Amerykańska rodzina, która przyjechała do Paryża w celach biznesowych, nieustannie przypomina o jednym z bohaterów „Wszyscy mówią kocham cię”, którego prawicowe poglądy były spowodowane przez guza mózgu.

Teraz odmieńcem jest scenarzysta, który chce być pisarzem, a z lewicowymi poglądami nie pasuje rodzicom swojej ukochanej. Nie pasuje też brakiem zasobnego portfela i ciągłymi marzeniami o dawnych czasach, spacerach w deszczu oraz niechęcią do przyjmowania intratnych zleceń, które odsuną w czasie pracę nad nieudolnie powstającą książką. Owen Wilson pasuje za to do roli kolejnego allenowskiego alter ego idealnie, jest mocno „goofy”, a wierzymy mu w najbardziej nieprawdopodobnych sytuacjach. Zdanie - klucz padnie w jednej z jego pierwszych ekranowych rozmów z narzeczoną. Bohaterka, z klasą odegrana przez Rachel McAdams, zarzuca kandydatowi na męża, zafascynowanemu paryskimi urokami, że zakochał się w fantazji. Wierni widzowie Allena powitają ten dialog z uśmiechem i radością. Później będą mogli jeszcze obśmiać Michaela Sheena, który jako elokwentny nudziarz odciągnie uwagę narzeczonej głównego bohatera, zadać pytanie o sens angażowania do epizodu Carli Bruni-Sarkozy i zwątpić w prostolinijny, farsowy charakter finału.

Wcześniej jednak czeka ich właśnie to, z czego bohaterka Rachel McAdams uczyniła zarzut - zakochają się w fantazji Woody’ego Allena na temat Paryża dawnych lat i zobaczą jak wiele ma ona wspólnego z ich wyobrażeniami.

„O północy w Paryżu” jest paradą fantazji - Salvador Dali w wykonaniu Adriena Brody to prawdziwe mistrzostwo, głos Ernesta Hemingwaya i wyrozumiałość Kathy Bates w roli Gertrudy Stein również nie mają sobie równych. Marion Cotillard jeszcze bardziej ucieleśnia wyobrażenia o paryskiej bohemie niż w swojej oscarowej kreacji, a Zelda Fitzgerald jest po prostu urocza. Kiedy główny bohater przekonywał Luisa Bunuela do pomysłu na film, śmiałem się jak wszyscy z nieufnej reakcji reżysera i szukałem dalszych kinowych aluzji. Allen stworzył wizję niczym Almodovar. A po filmie okazało się, że do „Anioła zagłady” Bunuela wraca teraz co drugi autor. Ślady odnajdziemy w najnowszych dziełach Romana Polańskiego i Krystiana Lupy. Allen zamiast przepracowywać znane motywy współcześnie, zabrał nas do wehikułu czasu, byśmy mogli spojrzeć w oczy ich autorom. Szuka w nich nie człowieczeństwa i rozwiązania tajemnic. Wielcy artyści są u Alena emanacją swoich dzieł, genialne karykatury stanowią uproszczoną esencję ich sztuki. Po podróży pozostanie tęksnota nie do pokonania. Jak po każdej randce, zrodzonej z miłości do fantazji. 

Posłuchaj recenzji:

REKLAMA
Dźwięki