Las (*****)

Jan Pelczar | Utworzono: 02.04.2010, 12:11 | Zmodyfikowano: 02.04.2010, 12:31
A|A|A

Źródło www.stopklatka.pl

Więcej niż piękny film o umieraniu. „Las” Piotra Dumały to wdzierające się w głąb naszych lęków dzieło sztuki – trudne nie tylko w odbiorze, ale i w późniejszym przyswojeniu ekranowej mądrości. To, co na ekranie wygląda naturalnie, dobrze, w życiu stykającym się ze śmiercią jest niełatwe i okrutne.

Można o „Lesie” Piotra Dumały dyskutować na wielu płaszczyznach – to magiczna, otwarta na interpretacje historia dwóch mężczyzn, podzielona na dwie przestrzenie. Odpowiedź na pytanie czy jednocześnie są to dwie ramy czasowe będzie już wskazywaniem jednej z dróg interpretacji. W mieszkaniu z kamienicy skupiona prostota: syn opiekuje się umierającym ojcem, obmywa jego ciało, karmi, kładzie do łóżka, są blisko. Półmrok, szarości, ciepło pieca, stołu, chłód porozstawianych sprzętów. Czujemy lęk, rozpacz, miłość. Wyjątkowość ostatnich chwil z czasem zostanie unieważniona, pozostanie puste mieszkanie. W tytułowym lesie, przez który wędrują identyczni dwaj mężczyźni, prostotę zastępuje tajemnica. Relacja jest bardziej dzika, pierwotna, więź nie wydaje się już oczywista. Ogień wróci, ale zastępuje go woda. Młodszy mężczyzna i starszy są sobie bardziej obcy, choć skazani na siebie. To jak intymna projekcja lęków i wyobrażeń duetu z pokoju w warszawskiej kamienicy. Cierpliwość miesza się z gniewem, bohater.

Mariusza Bonaszewskiego walczy nie tylko z myślą o stracie, ale także z własnym żalem, poczuciem winy, niezgodą na tajemnice, które nie znajdą już wyjaśnienia. Stanisław Brudny oddaje postać z dobitnej literatury, z biblijnej przypowieści. Znaczenia dla każdego widza mogą być inne. Ojciec, umierając, zabija. Skazana na niepowodzenie, bolesna relacja rodzinna zyskuje plan, którego nie da się opisać słowami. Dumała pokazuje to plastycznie, momentami drażni traktowanie bohaterów jak postaci z animacji, ale efekt pozbawiony jest fałszu.

Brudnemu się wierzy. To samo dotyczy Bonaszewskiego. Ich teatralna mądrość czaruje kamerę, pasuje do zdjęć Adama Sikory, poetyckich obrazów, czarno-białych kadrów, pięknych niczym ujęcia „Białej wstążki”. Aktorzy dali się animować, płynnie weszli w film, który zaczyna się prologiem z charakterystyczną, dumałowską, kreską. Pierwsza fabuła nosi wszelkie cechy wcześniejszych animowanych arcydzieł, jest za to o wiele bardziej intymna – dla reżysera i widzów. Pozwoli szukać sensu w niewyobrażalnych odcieniach śmierci. Najpiękniej pisał Rafał Marszałek w „Dwutygodniku”:

Wyjątkowość sytuacji opisanej w „Lesie” nierozerwalnie splata się z intymnością tonu. Nakładają się tutaj na siebie dwa, nie zawsze tożsame, zapisy naszego doświadczenia: życiowy i artystyczny. Tak jakby twórca wiedziony intuicją , niemal po omacku dotykał granicznego punktu, poza którym już nic nie widać. Wątpię, żeby Piotr Dumała chciał i mógł jeszcze coś podobnego w kinie opowiedzieć. To tylko raz się wydarza. Żelazne łóżko, ogołocone i obnażone, z dnia na dzień zaciera ślady po odleżynach, wytraca całe ciepło, jutro w obcych oczach stanie się po prostu anonimowym sprzętem. Czas wyznaczony przez motto „Lasu”, ów czas unieważniony przez ojca spoczywającego w grobie, powoli i delikatnie rozprasza się jak światło w przezroczystym strumieniu.

Posłuchaj jak ocenili widzowie światową premierę filmu na wrocławskim festiwalu Era Nowe Horyzonty:

REKLAMA
Dźwięki
Nagranie Radia Wrocław
Nagranie Radia Wrocław 2