"W świecie flamenco czarodziej jest rodzajem przewodnika" - Maxwell Wright (Ojos de Brujo) - wywiad (Posłuchaj)

Radio RAM | Utworzono: 22.06.2009, 12:04 | Zmodyfikowano: 22.06.2009, 13:27
A|A|A

(Posłuchaj pierwszej części wywiadu)

Michał Sierlecki: Moim gościem  jest Maxwell Wright z zespołu „Ojos de Brujo". Witaj.

Maxwell Wright: - Dzień Dobry. W Barcelonie jest teraz dużo słońca, a ja własnie skończyłem śniadanie.

 Przede wszystkim chciałbym pogratulować ci nowego albumu „Aocana".

 - To nasz najnowszy album, który ukazał się w marcu w Hiszpanii. Na świecie natomiast trochę później. Od ostatnich nagrań minęło półtora roku. Potrzebowaliśmy trochę odpoczynku. Na tym nowym krążku odnajdziesz także brzmienia Havany i Kuby.

Wasza muzyka to brzmienie flamenco połączone także z hip-hopem.  I można takie klimaty odnaleźć choćby w nagraniu „Dónde te has metío".

- Utwór, o którym wspomniałeś ma w sobie coś na kształt funkującej rumby. Często gramy rumbę w Barcelonie. A flamenco z kolei w róznych częściach Hiszpanii ma odmienny styl. Lubimy stosować beatbox w nagraniach, a także cajon, który jest instrumentem perkusyjnym flamenco. Do tego dochodzi oczywiście gitara. Współpracujemy także z raperem z Sevilli, który jest tu wschodzącą gwiazdą hip-hopu. Szanujemy jego słowa i styl. Gra z nami także fantastyczny nowy trębacz Carlitos Sarduy.  . Był z nami już na trasie „Techari"  , a teraz także komponował.

(Posłuchaj drugiej części wywiadu)

Wasz debiut to album „Vengue" , który okazał się sporym sukcesem, a był nagrywany w domowych warunkach. Pamiętasz tamten okres, gdy zaczynaliście jako „Ojos de Brujo"?

- Dla nas było to trochę tak, jakbyśmy nagrywali „Vengue" podczas sesji i wspólnego jamowania. Był to pewnego rodzaju eksperyment i naprawdę nie spodziewaliśmy się , jaka będzie reakcja odbiorców. W Barcelonie doszło do  takiej sytuacji, że album był więcej niż wyprzedany. Ludzie przesyłali sobie naszą muzykę internetem, na ile było to możliwe. Byliśmy zaskoczeni tymi tłumami na koncertach. Mieliśmy dużo szczęścia.

W 2002 roku wydaliście kolejny krążek o nazwie „Bari" . Wyruszyliście wtedy w trasę i graliście mnóstwo koncertów na świecie i w Europie na najważniejszych festiwalach , jak Glastonbury, czy Roskilde. Jak wspominasz te występy z reperuarem „Bari" i czy to prawda, że podczas koncertów „Ojos de Brujo" możemy podziwiać taniec flamenco?

 - Bardzo lubimy podróżować. Podczas koncertów oprócz tancerzy mamy także projekcje wideo, dlatego jest to występ multimedialny. Dopasowaujemy obrazy do naszych piosenek. W Europie większość ludzi na szczęście wie, że śpiewamy po hiszpańsku, ale obraz zawsze pomaga. Tancerze flamenco z kolei podkreślają rytm. Jeśli chodzi o trasę „Bari", to w zasadzie zaczęliśmy koncertować jeszcze przed ukończeniem albumu. Piosenki powstawały w trakcie  podróży. Płyta zdobyła World Music Award, była doceniona przez BBC. Stała się albumem roku w Hiszpanii. Dla nas były to szczęsliwe chwile. Natomiast nasza obceność na festiwalach przypomina już reakcję łańcuchową. Byliśmy ciągle gdzieś zapraszani. Nawet do Japonii, Ameryki Północnej i Południowej. Narodziliśmy się z „Vengue" , a potem była już solidna praca nad kolejnymi albumami.

(Posłuchaj trzeciej części wywiadu)

27 czerwca spodziewamy się zatem także „Ojos de Brujo" na koncercie we Wrocławiu. Na pewno nie zabraknie świetnej muzyki z tańcem flamenco. Chciałbym zapytać cię także o świat wizualizacji i oprawy graficznej waszych albumów. Płycie „Techari" towarzyszyła doskonała książka w formacie poszerzonym wydawnictwa. Projekt „Aocana" można także kupić w pełnej formie, z dodatkową 48- stronicową książeczką, a w niej grafika i malunki będące dziełem sztuki.

 - „Aocana" jest przykładem grafiki, którą zawsze ceniliśmy. Ta przygoda z obrazem rozpoczyna się już od naszej pierwszej płyty. Na „Bari" współpracujemy już z bardzo znanym artystą „grafitti" z Granady z południa Hiszpanii. W książeczce mamy do czynienia z małymi obrazami. Przy projekcie „Techari" pomyślelismy o zatrudnieniu różnych grafików do każdej z piosenek. A to było już spore wyzwanie. I wielka ekspolozja projektu i emocji. Są tam prace ludzi z Japonii, z Kanady, z Brukseli, Londynu, Nowego Jorku. Poczuliśmy szaleństwo. Ustawiliśmy poprzeczkę bardzo wysoko. Przy „Aocanie" zatem postanowiliśmy trochę się ograniczyć, ale stworzyć coś bardziej unikatowego.

Okładka rzeczywiście przyciąga wzrok, a na niej obraz dziewczyny z sercem powieszonym na szyi.

 - Chcieliśmy symbolu z mocnym przesłaniem. W języku cygańskim „Aocana" oznacza po prostu „teraz" , czyli chwilę obecną. Ponieważ na okładce jest dziewczyna z widocznym sercem, myśl przewodnia albumu to wiadomość „Now with a heart".

„Szczerość" to słowo, które także odzwierciedla ten obraz.

 - Dla zespołu to czas refleksji i spojrzenia za siebie po półtorarocznej przerwie. Także próba spojrzenia z dystansem na to, co dotychczas stworzyliśmy. Nasza wokalistka Marina Abad "la Canillas" jest teraz mamą. Ma dziecko. Wielu członków zespołu ma swoje dzieci. Dlatego pomyśleliśmy, by zrobić coś odmiennego. Trochę prostszego i świeżego. I oto efekt „Aocana".

(Posłuchaj czwartej części wywiadu)

DJ Panko ma także świetne pomysły muzyczne, które bardzo mi się u was podobają, natomiast kolejnym ciekawym utworem jest temat „Perico y Juliana" . O czym opowiada?

 - To pieśn o dwóch emigrantach, którzy mieszkają w Hiszpanii. Przybyli z Ameryki Południowej. Nie mają niczego, prócz tego, że mogą na sobie polegać. Łączy ich przyjaźń i dzięki temu są w stanie przetrwać nawet w najtrudniejszych warunkach. Miłość i przyjaźń to dziś wartości najważniejsze. Utwór ma w sobie chyba najwięcej latino ze wszystkich rzeczy, jakie stworzyliśmy do tej pory. To także zasługa naszego nowego trębacza Carlitosa Sarduya. On jest naszym nowym składnikiem na tym albumie.

„Ojos de Brujo" to inaczej „Oczy Czarodzieja". Dlaczego zdecydowaliście się nazwać zespół właśnie w ten sposób?

 - Dla nas ma to wiele znaczeń. W świecie flamenco czarodziej jest rodzajem przewodnika, ma szczególny charakter. To ktoś posiadający umiejętności nadprzyrodzone, magiczne, odnoszące się do przyszłości i czasu teraźniejszego. Z kolei „oczy" to odbicie rzeczywistości przefiltrowane własnie przez  umysł i wizje czarodzieja. Patrzą głębiej i wchodzą w daną sytuację z pewnym dystansem.

(Posłuchaj piątej części wywiadu)

Jakie są najbliższe plany „Ojos de Brujo"? W tej chwili duża trasa. A potem? Może koncertowe DVD?

 - Przez najbliższy rok będziemy koncertować. I to zarówno w Ameryce Północnej i Południowej. Muzyka w dzisiejszych czasach zmienia się bardzo dynamicznie. Dlatego trudno cokolwiek przewidzieć. Nasze ostatnie DVD z punktu widzenia marketingowego było kiepskim pomysłem, bo dodatkiem do CD. Dziś nagrywamy koncert z miłości do muzyki. Miło jest zamknąć pewien rozdział, na razie skupiamy się jednak na koncertach. Potem zobaczymy, co dalej.

Maxwell, bardzo dziękuje ci za rozmowę i życzę dalszych sukcesów.

 - Ja również dziękuję.

 

REKLAMA
Dźwięki
(Posłuchaj pierwszej części wywiadu)
(Posłuchaj drugiej części wywiadu)
(Posłuchaj trzeciej części wywiadu)
(Posłuchaj czwartej części wywiadu)
(Posłuchaj piątej części wywiadu)